Wywiad z Agnieszką Sylwanowicz
Wiadomość ukazała się w serwisie 12 listopada 2009: W przeddzień polskiej premiery najnowszej książki J.R.R. Tolkiena pt. Legenda o Sigurdzie i Gudrun mamy dla naszych drogich Czytelników niespodziankę. Po wywiadzie z Piotrem Cieślińskim, autorem okładki (tutaj) oraz po wiadomościach o premierze (tutaj) i oprawie graficznej książki (tutaj) prezentujemy dzisiejszego wieczora wywiad z jedną z tłumaczek tej książki, Agnieszką Sylwanowicz. Pytania przygotowane przez redakcję Elendilionu (Bartka „Telperiona” Opalińskiego i Ryśka „Galadhorna” Derdzińskiego) przesłaliśmy na ręce Agnieszki Sylwanowicz i właśnie otrzymaliśmy ciepłą jeszcze odpowiedź. Zapraszamy do lektury wywiadu, który Elendilion przygotował specjalnie dla Was…
ELENDILION [E.]: Witaj Agnieszko. Jak długo trwały prace nad tłumaczeniem całości tekstu?
AGNIESZKA SYLWANOWICZ [A.S.]: Dostałyśmy na nie dwa miesiące i terminu dotrzymałyśmy.
E.: Jak tłumaczki podzieliły się pracą nad przekładem? Kto zajął się poezją aliteracyjną, a kto komentarzami?
A.S.: Takiego podziału z założenia nie było. Natomiast, ponieważ Katarzyna Staniewska ma „normalną” pracę, a Legendą o Sigurdzie i Gudrun mogła się zajmować w wolnym czasie i podczas urlopu, było oczywiste, że większa część tekstu przypadnie mnie. Tak więc poezję tłumaczyłyśmy razem, a komentarze tylko ja.
E.: Co w tłumaczeniu Legendy… sprawiło najwięcej trudności?
A.S.: Borykanie się z nie zawsze jasnym stylem J.R.R. Tolkiena, zwłaszcza, że jego teksty nie były przeznaczone do publikacji, stanowiąc w większości notatki do wykładów czy też ich zarysy. Problemem było też to, w jakim stopniu te niejasności zachować. Uznałyśmy, że nie mamy prawa ingerować w teksty Tolkiena, chociażby dlatego, by pokazać, jak pisał, gdy nie cyzelował każdego słowa. Przykro też było upraszczać wersyfikację oryginału (z oczywistych powodów, jako że poezja aliteracyjna jest obca językowi polskiemu właśnie ze względu na jej zasady, niemożliwe do zrealizowania w języku z innej grupy). Trudno też było treść wyrażoną krótkimi słowami przekazać naszymi dłuższymi, trzymając się wypracowanego metrum, które zaproponowała Katarzyna Staniewska. Nie zawsze się to udawało.
E.: Czy tłumaczenie poezji aliteracyjnej było trudne?
A.S.: Jeśli pytanie dotyczy oddania aliteracji w języku polskim, to nie, bo jej z założenia nie oddałyśmy w jej przepisowym kształcie. W niektórych miejscach udało się nam zachować jej pozory, to znaczy zastosować w bliskim sąsiedztwie wyrazy zaczynające się tym samym dźwiękiem, jeśli nie powodowało to zmiany znaczenia danego fragmentu. Oczywiście nie miało to – bo mieć nie mogło – wiele wspólnego z oryginalnym metrum i towarzyszącym mu zamysłem.
E.: Czy takie tłumaczenie wymaga, żeby jego autor sięgał do źródeł pozatolkienowskich, np. opracowań o poezji skaldów, książek o literaturze staroskandynawskiej itd.?
A.S.: Oczywiście. Tłumacz powinien co najmniej orientować się w tym, co tłumaczy, a jeśli tak nie jest, powinien szukać wszelkiej dostępnej pomocy. Sądzę, że powinien też jej szukać, kiedy mu się tylko wydaje, że się zna na danym temacie. My zyskałyśmy wielką pomoc skandynawistki i tłumaczki, p. Renaty Leśniakiewicz-Drzymały.
E.: Czy wcześniejsze doświadczenia z tłumaczeniem dzieł J.R.R Tolkiena miały jakiś wpływ na przebieg pracy? Jeśli tak to jaki?
A.S.: Może taki, że już wiedziałam, że Tolkiena da się tłumaczyć, choć muszę przyznać, że jego teksty niebeletrystyczne są znacznie trudniejsze od beletrystycznych. A poezja to już wyzwanie zupełnie innego rodzaju, ale przecież w tym tkwi cały smak tłumaczenia, prawda?
E.: Czy mogłabyś nam zdradzić jak krok po kroku pracuje tłumacz takiej książki?
A.S.: Nie bardzo umiem odpowiedzieć na to pytanie. Siada i pisze… Zastanawia się, wertuje rozmaite teksty pomocnicze, konsultuje się ze współtłumaczem, wpada na lepsze i gorsze pomysły, jedne zarzuca, inne dopracowuje, ograniczony metrum idzie na kompromisy, złości się i cieszy.
E.: Jak oceniasz pracę redaktorską Christophera Tolkiena nad Legendami?
A.S.: W tych ramach, jakie z konieczności sobie narzucił – o czym pisze we wstępie – wykonał znakomitą robotę: opisał skandynawistyczną pasję ojca, wynalazł jego odpowiednie teksty naukowe oraz jego własne komentarze do poematów, sporządził do nich przypisy, drobiazgowo wykazał różnice między wersją ojca i Eddą Poetycką oraz Sagą o Völsungach, podał historyczne źródła legendy i do wszystkiego dołączył staroangielski wiersz ojca, związany z nią tematycznie. Wszystko jest porządnie wyjaśnione, więc jako czytelniczka czuję się usatysfakcjonowana. Przypisy do trudnych wyrazów w poematach pomogły nam też jako tłumaczkom.
E.: Jaką wagę ma Twoim zdaniem ta książka pośród pozycji wydanych po śmierci Tolkiena?
A.S.: Może nie największą, ale jest to smakowity kąsek – pokazuje nieznaną dotąd stronę Tolkiena, czyli tę skandynawistyczną, oraz jego mistrzostwo poetyckie. Z informacji Christophera Tolkiena wynika, że jego ojciec opanował stare, niezwykle trudne metrum (chociaż znał je doskonale i praktykował w jego staroangielskiej odmianie) i umiał je wykorzystać do przekazania treści w iście skandynawskim stylu. Czytelnicy polskiego wydania mogą to zresztą ocenić sami, ponieważ książka zawiera oryginalne wersje wierszy.
E.: Czy książka może być ważna dla miłośników Tolkienowskiego Śródziemia?
A.S.: Chyba jako ciekawostka – można w niej znaleźć kilka motywów znanych z legendarium, a Christopher Tolkien wspomina o Túrinie.
E.: Czy nowa książka Tolkiena może pomóc w Polsce w poszerzeniu wiedzy o literackich tradycjach Północy?
A.S.: Być może, jeśli zostanie wydana w odpowiednio wysokim nakładzie i sięgną po nią ludzie, którzy się jeszcze z tymi tradycjami nie zapoznali. Nazwisko Tolkiena może przyciągnąć osoby, które inaczej mogłyby się z tą tematyką nie zetknąć.
E.: Czy przychodzi Ci na myśl jakaś książka tolkienowska Twoich marzeń? Taka, której jeszcze nikt nie napisał?
A.S.: Nie. Nie przeczytałam wszystkiego, co o nim lub o jego dziele napisano, i zapewne nigdy nie przeczytam, więc zawsze będę miała coś nowego do odkrycia i może pewnego dnia natrafię na książkę dla mnie najważniejszą, której istnienia jeszcze nie przeczuwam.
E.: Dziękujemy Ci za wywiad.
T & G
Kategorie wpisu: Nowości wydawnicze, Wywiady
7 Komentarzy do wpisu "Wywiad z Agnieszką Sylwanowicz"
Tom Goold, dnia 12.11.2009 o godzinie 12:46
Ciekawy wywiad. Książkę już zamówiłem więc pozostaje tylko czekać na przesyłkę. Polecam KKKK Prószyńskiego lub Allegro, tam książkę kupicie w cenie ok. 10 zł niższej niż ta z okładki. A tak książka wygląda na żywo: http://photos03.allegroimg.pl/photos/oryginal/814/51/56/814515636 .
Halcatra, dnia 12.11.2009 o godzinie 18:36
Świetny wywiad!
Gratulacje 
Galadhorn, dnia 12.11.2009 o godzinie 19:48
Pierwsza znana mi recenzja:
Nero [LNDL]: http://elendili.pl/viewtopic.php?p=141769#141769
Amelia, dnia 13.11.2009 o godzinie 8:54
Jako,ze pewien czas nie odwiedzałam żadnych tolkienowskich stron nie miałam nawet pojęcia o tej nowej pozycji!
Bardzo podoba mi się wywiad. Widać, ze za tłumaczenie wzięła się odpowiednia osoba. Tylko dziękować za to, że są tacy ludzie. 😀
No cóż, trzeba potrząsnąć skarbonką i ruszyć do księgarni.:D
Halcatra, dnia 13.11.2009 o godzinie 22:00
O tak, Sil jest zdecydowanie niezastąpiona
nvs, dnia 18.11.2009 o godzinie 19:37
Książkę już mam (i zaraz zabiorę się do czytania). Oprawa bardzo dobra. Okładka twarda. Cena jest, różna ale zazwyczaj ponad 50 zł. Polecam odwiedzić empik.com. Przesyłka za free do salonu, a płacicie 50 zł.
Ivellios Mirimafëa, dnia 24.11.2009 o godzinie 12:32
Ja książeczkę w łapki dostałem w piątek, w krakowskim Matrasie jest promocja i książka kosztuje jakoś 48 zł, a z kartą stałego klienta 47 z hakiem. Normalna cena to 54 zł, więc warto 😉 Choć na allegro widziałem po 40 zł i chyba można odbierać np. w Krakowie (co dla mnie byłoby dobre, ale mi zależało 😀 ). Zabrałem się dopiero dzisiaj za wprowadzenie i już widzę, że bardzo polubię tę pozycję. Ale co fakt to fakt… książka raczej dla osób zainteresowanych mitologią nordyjską.
Zostaw komentarz