Radziecki Hobbit z 1985
Związek Radziecki był pierwszy! W 1985 roku Lentelefilm z ośrodkiem telewizji w Leningradzie (dziś Sankt Petersburg) nakręcił ponad godzinny spektakl teatru telewizji pt. Хоббит (Hobbit). Dodajmy, że jest to duża produkcja z aktorami, a nie film animowany! Oto cały spektakl.
Kategorie wpisu: Adaptacje tolkienowskie, Filmy: Hobbit i WP
4 Komentarzy do wpisu "Radziecki Hobbit z 1985"
Lord Ya, dnia 18.12.2012 o godzinie 16:37
Radzieccy naukowcy zawsze pierwsi! Najszybsze zegarki! Największe mikroprocesory! Ok, żarty na bok.
Niestety, teraz nie mam odpowiedniego połączenia internetowego by próbować obejrzeć godzinny film, ale chętnie się z tym zapoznam w weekend.
Elensil, dnia 18.12.2012 o godzinie 19:07
Po obejrzeniu 20 minut stwierdzam, że tak mógłby wyglądać Hobbit PJ’a, gdyby się zdecydował na 13 ‚Gimlich’. A poza tym? Krasnoludy są
urocze
Niestety strasznie nietrafiony aktor gra Bilba i Gandalfa
tallis, dnia 20.12.2012 o godzinie 12:42
Czy to coś w czapeczce i w różowej koszuli oraz szaliczku kibola
to niby Bilbo? Bo ja mam nadzieje, że to jednak nie on tylko np władca miasta na jeziorze? No bo mało na hobbita wygląda, jako że jest wyższy od krasnoludów. Te krasnoludy bardziej na krasnoludki wyglądają, ale przynajmniej mają barwne kaptury, chociaż te kaptury to bardziej jak arabskie zawoje na głowę 
poz
tal
Lord Ya, dnia 23.12.2012 o godzinie 17:38
Całkiem przyjemne. Wzrostów Bilba, Gandalfa i krasnoludów bym się nie czepiał, można przecież ich różnice w wzroście zostawić wyobraźni widza… a przynajmniej tak bym uważał do momentu, gdy się okazuje, że ludzie w Mieście na Jeziorze są od nich wszystkich (tj. od Gandalfa też) dwa razy więksi. Sam Gandalf, oprócz tego, że niski, to jeszcze sprawia wrażenie nie mądrego czarodzieja, ale bardziej jakiegoś sprytnego kuglarza, co jeszcze jakąś dodatkową gierkę prowadzi i nie wiadomo, czy zaraz nie wyskoczy z jakąś sztuczką. Gobliny fajne, pająki gadające, Smaug też spoko. Ale trzeba na to patrzeć właśnie jak na utwór bardziej baśniowy niż jak na wstęp do Władcy Pierścieni.
Ale tak naprawdę, chcąc zmieścić w 70 minutach całego Hobbita (i tylko Hobbita, nie patrząc na resztę dzieł Tolkiena), stawiając na teatr telewizji, nie na film z masą efektów specjalnych (oczywiście, efektów na poziomie lat 80), to mamy tu kawał dobrej roboty i ciężko znaleźć coś co jednoznacznie trzeba by zmienić jako nietolkienowskie – nawet ten Gandalf jak pan Kleks mógłby ujść.
Szkoda tylko, że raczej niewiele z treści zrozumiałem.
Zostaw komentarz