Aktualności ze świata miłośników twórczości Tolkiena

Hobbit w świecie Muminków


Wykorzystaliśmy fragmenty książki Boel Westin Tove Jansson. Mama Muminków, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2012. Galeria ilustracji Tove Jansson do Hobbita znajduje się tutaj.

 

„(…) kto pocieszy Astrid, jeśli nie zgodzisz się na propozycję, którą niniejszym zamieszczam?”

Słynna szwedzka pisarka, Astrid Lindgren – autorka Pippi i Dzieci z Bullerbyn – pisze pewnego listopadowego dnia w 1960 do swojej przyjaciółki, Tove Jansson. Wydawnictwo Rabén & Sjögren planowało wydać nowy przekład Hobbita J.R.R. Tolkiena i tylko jedna osoba na całym świecie potrafi go zilustrować tak, jak tego „wymaga”. I jest to mama Muminków, Tove Jansson.

„Czytając tę powieść, człowiek ma przed oczami rysunki wykonane przez Tove Jansson i mówi sobie, że ta książka dla dzieci okaże się na miarę stulecia, żywa na długo po tym, jak pomrzemy i spoczniemy w grobie.”

Astrid Lindgren prosi Tove o zastanowienie, o to, żeby nie odmawiała od razu. Jansson jest u szczytu swojej popularności, a jej Muminki stają się znane na całym świecie. Ale pisarka i artystka (przede wszystkim artystka) ma plany malarskie… Jednak prośba Astrid staje się coraz bardziej kusząca.

 

W książce biograficznej Tove Jansson. Mama Muminków (autorstwa Boel Westin, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2012) czytamy:

Tove pogrążyła się w malowaniu, lecz w angielskim klasyku dostrzegła możliwość rozsmakowania się w strachu i „horrorze”, zupełnie jak parę lat wcześniej w „Polowaniu na żmirłacza„. Tolkien wydawał się wręcz „bardziej przerażający niż Poe”, co równało się najwyższej ocenie. Czytała jego dzieła jako swego rodzaju „straszne historie”.

Astrid Lindgren musiała jednak sporo poczekać na ilustracje. Dostała je dopiero latem 1961.

Tolkien gładko wpasował się w admirację Tove dla „horroru”, jakkolwiek jego bohaterowie niezbyt jej się podobali. To w krajobrazach się zatapia. „Postaci są banalne; karły, krasnoludy, rusałki, czarne elfy – za to kusząca jest sceneria w swym makabrycznym okrucieństwie” – opowiada Tooti zaraz po przyjęciu propozycji (…). Teksty korespondują z jej wewnętrznymi światami, z tęsknotą za dramatyzmem katastroficznego wyrazu: „Żyjące straszne lasy, czarne jak węgiel ptaki, płonące wilki na stepie w świetle księżyca – cały apokaliptyczny świat, o którym wiem, że mogę odreagować w obrazie, jeśli nie będą na mnie naciskać”. Co się tyczy postaci, rozważa, czy nie zrobić ich „zupełnie małych” albo po prostu nie wymyślić nowych „gnomów i rusałek”. Najważniejsze są scenerie. Część postaci wyszła naprawdę „mała”, a inne, ku niezadowoleniu licznych sympatyków Tolkiena, okazały się bezczelnie odświeżone. Wzburzeni krytycy komentowali również, że „nie dbała o to, by przyjrzeć się licznym i znaczącym szczegółom, które sam autor przypisuje swoim stworzeniom”. Dla Tove liczyło się, żeby oddzielić ilustracje tolkienowskie od muminkowych. Wynalazła metodę pozwalającą jej oszukać własną technikę i stworzyła nowy sposób rysowania. Starałam się uwolnić od „stylu Muminków” za pomocą wyraźnej kreski i skrupulatnie wypełnionych powierzchni, zwierzyła się Astrid.

A Lindgren podoba się to nowe ujęcie, choć nawet okładka napotkała w Szwecji opór:

Twierdzono, że z maciupkim Bilbem na wielkiej przestrzeni krajobrazu sygnalizowała raczej książkę dla dorosłych niż dla dzieci. Główny bohater powinien pojawić się na pierwszym planie, jak to określiła Astrid, jako „wabik” bez nadmiernego tła, żeby „pysznie się prezentował przy ladzie w księgarni”. Było to wbrew założeniom Tove. Dramatyczny potencjał scenerii stawiała najwyżej, mimo to dopasowała się i zrobiła rzecz od nowa – ale przełknęła to z trudem.

A jaka była recepcja takiego mariażu? Jak Szwedzi przyjęli Tolkiena w ilustracjach Jansson?

Nowa wersja „Hobbita” absolutnie nie okazała się „na miarę stulecia”, raczej odwrotnie. Nie spodobała się ani krytykom, ani odbiorcom, a tolkienistom jeszcze mniej. Wyszedł tylko jeden nakład z ilustracjami Tove, w 1962 roku. Ogólnie rzecz biorąc, tam, gdzie poszukiwano Tolkiena, znajdowano Jansson, a parę rysunków po pewnym czasie uznano wręcz za irytujące. Najgorzej wypadła wizja Golluma, o twarzy przypominającej maskę oraz w wieńcu  z wodorostów na głowie – nie można było się bardziej „pomylić” co do tekstu, którego oprawa graficzna musi być „właściwa”, jak to określono w rozprawie do magazynu „Arda” z 1987 roku. Inne, bardziej pojednawcze głosy mówiły o „klimatycznych” i niesamowitych ilustracjach. Niezwykłość była jak łyżka dziegciu. Interpretowanie Tolkiena wizualnie można porównać do przeklinania w kościele. Jakkolwiek jeden rysunek zaznał łaski również pod uważnymi spojrzeniami w „Ardzie”: karły przejeżdżające konno most nad Rivendell. Były to świąteczne życzenia Rabéna & Sjörgena na rok 1962 (…).

A co o ilustracjach Tove Jansson do Hobbita sądzą nasi Czytelnicy?

Kategorie wpisu: Adaptacje tolkienowskie, Biografia Tolkiena

4 Komentarzy do wpisu "Hobbit w świecie Muminków"

Estel01, dnia 16.08.2014 o godzinie 12:09

Czy podobają mi się ilustracje? Zanim napiszę coś o ilustracjach pani Tove Jansson. Trudno mi były przebrnąć przez komentarz Jansson że „Postaci są banalne; karły, krasnoludy, rusałki, czarne elfy”. Bo czy każdy miłośnik Tolkiena i jego twórczości nie ceni Hobbita za barwne postacie? wiadomo że tak. Nie ceni się dzieła tylko za tło, liczy się całość.

Ilustracje Tove Jansson, jak dla mnie zbyt muminkowe. Takie rysunki skupione na tle i konturach, postacie podobne do tych z muminków. Nie pasują do wizji Tolkiena. Takie mam zdanie.

Aiwendil99, dnia 16.08.2014 o godzinie 20:31

Zgadzam się z Estelem. Dla mnie te postacie są zbyt muminkowe- szczególnie Trolle, ale Smaug wyszedł dość dobrze.

Galadhorn, dnia 17.08.2014 o godzinie 9:26

Mnie się bardzo podoba atmosfera krajobrazów. Ale postacie to rzeczywiście istoty nie z tej bajki. Tymczasem grafika z mostem w Rivendell to moim zdaniem jedna z najpiękniejszych grafik tolkienowskich, jakie widziałem.

Nimwen, dnia 18.08.2014 o godzinie 11:35

Ilustracje mają IMO pewien niezdarny wdzięk, ale nie są godne „Hobbita”.

Zostaw komentarz