Tolknięty zaprasza do dyskusji:
„Neopurytanizm kontra ewangeliczny happy-end„
Gandalf Czarny by Benco42 (DeviantArt)
Czy Wy też widzicie Gandalfa Czarnego tam, gdzie Tolkien opisuje Gandalfa Białego?
TOLKNIĘTY blog zaprasza do dyskusji o neopurytanizmie i o szukaniu w Tolkienie „zagrożeń duchowych”…
Kategorie wpisu: Eseje tolkienowskie, Tolkienowski internet
5 Komentarzy do wpisu "Tolknięty zaprasza do dyskusji:
„Neopurytanizm kontra ewangeliczny happy-end„"
M.L., dnia 20.01.2015 o godzinie 14:05
Na blogu się nie wypowiedziałem, bo nie mogłem (nie loguję się w sieci, jeżeli nie muszę), więc tutaj.
Tak na prawdę jest jedno chrześcijaństwo, tylko my ludzie zmagamy się z tą Prawdą, która w swym pokornym majestacie, w swoim pochylaniu się nad człowiekiem, jest tak wielka i przytłaczająca, że nie dajemy sobie z tym rady i przycinamy ją do swojej miary. Czynimy z niej cyniczną grę, magiczny zabieg, zbiór nieżyciowych zasad, pełen hipokryzji fanatyzm, itp, itd. Nie chcemy natomiast zobaczyć fundamentalnej prawdy, oto Bóg zstąpił by cierpieć i umrzeć za nas. Czyli jesteśmy tego warci, musimy być tego warci, inaczej ta ofiara byłaby bez sensu. A biorąc pod uwagę, że Bóg to nie tylko nieograniczona miłość i wyrastające z niej miłosierdzie, ale także logos, we wszystkich znaczeniach tego słowa.
A jeżeli jesteśmy tego warci, to zawsze jest dla nas nadzieja, a to oznacza, ze neopurytanizm nie ma sensu, gdyż zgadzam się, że zbudowany jest na braku nadziei i przekonaniu o niezdolności człowieka do wybierania między dobrem i złem, w rozumieniu, iż człowiek jest z natury swojej skazany na wybieranie zła.
Kolejny problem to oczywiście słaba znajomość Tolkiena. Niezrozumienie natury świata przedstawionego i jego wewnętrznej struktury. To kolejny przykład, jakże częstej maniery wypowiadania się na tematy, o których się nie wie nic, lub bardzo mało. Zbyt często zapominamy, że człowiek ma trzy wyjścia, mówić prawdę, kłamać, lub nie mówić nic. Nie wiem, nie jestem pewien, to albo się nie wypowiadam, albo próbuję się dowiedzieć.
Galadhorn, dnia 20.01.2015 o godzinie 14:12
M.L.-u, bardzo Ci dziękuję za te słowa. Myślę, że jeszcze za słabo zdajemy sobie sprawę (albo za mało o tym piszemy i mówimy), jak ciekawy sposób obecności w kulturze wszystkich czasów (także kulturze naszych pogańskich przodów) zaproponowali nam Inklingowie. Dziś widzę, że nawet wybór księgi biblijnej, która tłumaczył na angielski Tolkien (w ramach angielskiego przekładu „Bilbii Jerozolimskiej”) nie jest przypadkiem – mamy bowiem Księgę Jonasza, w której pogańscy mieszkańcy Niniwy jawią się jak szlachetni poganie, gotowi na słuchanie Dobrych Wiadomości (choć prorok leniwy i niechętny).
Jeszcze raz dziękuję za wypowiedź.
P.S. Musiałem zaostrzyć reguły publikowania komentarzy na blogu, bo było za dużo trollingu. Ale może ułatwię trochę to komentowanie…
fan edit hobbita, dnia 21.01.2015 o godzinie 8:33
https://tolkieneditor.wordpress.com/
Wreszcie nowy „film” PJ mozna JAKOS ogladnac, bez zbednych pododawanych syfow.
TAO, dnia 22.01.2015 o godzinie 10:02
Co do księgi Jonasza – czy na pewno to był wybór Tolkiena, czy wynikał z decyzji komitetu redakcyjnego? To pewnie można by jakoś sprawdzić.
Galadhorn, dnia 22.01.2015 o godzinie 11:30
Niezależnie od tego, czyj to był wybór, moim zdaniem można w tym odczytać jakiś Zamiar.
We „Władcy Pierścieni” bohaterowie są kimś w rodzaju „cnotliwych pogan”, „ludzi dobrej woli”, „dusz z natury chrześcijańskich”. Tolkien w WP używa terminu heathen tylko dwa razy i tylko w negatywnym kontekście (gdy jest mowa o stosach pogrzebowych). W Księdze Jonasza też jest mowa o kimś w rodzaju pogańskich ludzi dobrej woli z Niniwy, a i O baśniach podejmuje temat wątków quasi-ewangelicznych w mitach i baśniach ludzkości. To jest to wszystko, co niepokoi neopurytanina, a cieszy i interesuje człowieka patrzącego na dzieje oczami inklingowskimi.
Zostaw komentarz